czwartek, 22 stycznia 2015

Uczelniano

Obiecałam sobie wraz z nowym blogiem systematyczne notki, ale cóż plany są ale uczelnia mnie wykańcza. Ale zanim napiszę coś więcej o tej chcę napisać kilka słów o tych dawnych i tych które "odwiedziłam" w poszukiwaniu obecnego kierunku i jakże mądrych określeniach używanych przez uczelnię.
Przedszkole, Szkołę Podstawową, Gimnazjum i Liceum miałam praktycznie pod domem tak więc dojazdy zaczęły się dopiero na etapie studiów. Ciężko było się przyzwyczaić, ale czasami trzeba ;)
Licencjat robiłam w Kolegium Nauczycielskim na kierunku Pedagogika Opiekuńcza i Pedagogika Resocjalizacyjna, gdyż nie dostałam się na Nauczanie Wczesnoszkolne i Przedszkolne z powodu braku zdolności muzycznych. Cóż słoń na ucho mi nadepnął. Ale jakoś się nie przejęłam. Plusem tej uczelni na pewno były zajęcia terenowe, zapoznające nas z wieloma różnymi środowiskami oraz bardzo dużo godzin praktyk do odbycia. Dzięki zajęciom terenowym upewniłam się, ze drugi człon kierunku czyli resocjalizacja to nie dla mnie, ale pedagogika opiekuńcza już owszem, bo prędzej widziałam się w żłobku, czy na świetlicy szkolnej. Przykrych momentów nie zabrakło, kilku wykładowców terrorystów też nie, chociaż chodziło głównie o jednego, pana B. Wierzcie mi koszmar. Minusem na pewno była podwójna obrona: pierwsza dyplomowa na uczelni, druga licencjacka w Częstochowie w Akademii im. Jana Długosza.
Po obronie złożyłam CV do przedszkola i dostałam pracę jako pomoc nauczyciela na 3/4 etatu i przez pracę zdecydowałam się na studia magisterskie zaocznie. W Kolegium Nauczycielskim nie było studiów magisterskich, a jeszcze nie poszurało mnie by dojeżdżać do Częstochowy, gdzie nas serdecznie zapraszali na obronie. Wybrałam Górnośląską Wyższą Szkołę Pedagogiczną im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach kierunek pedagogika przedszkolna z wspomaganiem logopedyczny. Tu mi mój podeptany słuch nie przeszkodził jak widać ;) Cóż tutaj męczące były weekendy, a dostała mi się jeszcze promotorka taka, że często miałam zjazdy co tydzień i tak przez to znajomości mi się posypały bo nie rozumiały, że ja nie potrafię iść na uczelnię, całą noc balować i na następny dzień jakby nigdy nic iść na uczelnię. No ale nie o tym miało być. Z fajnych zajęć to jedynie była logopedia, którą miałyśmy z jedną kobietą, która choć wymagająca, była rewelacyjna, reszta to szare tło nic nie wnoszące tak na prawdę, no i znowu miałam zajęcia z panem B. z którym przeżywałam koszmar na licencjacie ... . Znowu dość duża ilość godzin praktyk, ale tym razem miałam plus bo odbyłam je w moich godzinach w pracy z moją grupą, tak więc o tyle byłam do przodu ;)
Po obronie magisterskiej no cóż szukałam kierunku logopedii, chciałam zostać na uczelni ze względu na wykładowczynię z logopedii, bo ją znałam, zajęcia były ciekawe, a resztę bym przebolała, ale październik nadszedł a tu cisza. Dzwonię i słyszę "ale wysłaliśmy pismo, że kierunku nie otwarto bo za mało osób" - dla ścisłości pismo przyszło dwa tygodnie później z datą tydzień po wykonanym moim telefonie do nich, a co najlepsze w piśmie było napisane, że "nie została pani przyjęta". Hmm ... i gdzie tu słowa, że nie otwarto kierunku z powodu małej liczby chętnych ? Bo jak dla mnie nigdzie ... . Tylko się wkurzyłam. Z ciekawszych ofert uczelni wstąpiłam do pobliskiej Górnośląskiej Wyższej Szkoły Bankowej, gdzie miała być logopedia, na stronie już był wpis "Brak miejsc", ale poszłam zapytać ... i cóż kolejne niedomówienie. Bo co dla was znaczy "brak miejsc", bo dla mnie, że grupa utworzona i nie ma miejsc dla kolejnych osób, ale nie według tej uczelni, bo ty chodziło, że za mało osób się zgłosiło. No ja nie wiem może ja taka nie kumata ... .
W końcu pozostała mi jedyna uczelnia, która utworzyła logopedię na studiach podyplomowych - Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej, tyle, że zajęcia odbywają się w poniedziałki i wtorki. Dylemat miałam straszny, potem doszła sprawa samochodu, bo seicento sprzedane. W końcu stwierdziłam idę i mimo iż w tygodniu nie raz padam, stwierdziłam, że dobrze zrobiłam. Na pewno jest to lepsze niż studia weekendowe. W tygodniu zapylam na pełnych obrotach, choć czasem mało przytomnie, ale ciii ... a weekend mam na totalne lenistwo. I czasem wpadnie jakieś spotkanie ze znajomymi z którego nie muszę się urywać o 22 tylko mogę wyjść o 2:00 jak w ten weekend z urodzin Ani ;) Póki co wszystko mi dopowiada, ale boję się praktyk, bo to już nie takie hop siup ... . Ale póki co jestem dobrej myśli ;)
A we wtorek egzamin z 10 przedmiotów ... brzmi optymistycznie ? :P

niedziela, 11 stycznia 2015

Książki - styczeń

Czytanie książek to jedna z moich pasji. Gdy mam więcej czasu to wręcz je pochłaniam. To mój najlepszy sposób na stresy, na relaks, na zatracenie się w innym świecie. Na tym blogu chcę rozpocząć nowy rozdział, którym i przeczytane książki znajdą swoją chwilę chwały ;) Chociaż uprzedzam, że recenzentka ze mnie marna i przede wszystkim miłośniczka kryminałów!


Robert Crais "Requiem dla Miasta Aniołów" / Świat Książki 2007 / s.416
Joe Pike był kiedyś policjantem, ciągnie za sobą mroczną przeszłość, która po latach wkrada się w jego życie. Wyjaśnić sprawę pomaga mu jedyny przyjaciel i współwłaściciel agencji detektywistycznej Elvis Cole, który jak się okazuje wiele poświęca dla przyjaciela, który jak się okazuje jest tego wart. Jak się okazuje jedno zabójstwo związane jest z kilkoma innymi, po grzebaniu w przeszłości docierają do powiązań z byłym partnerem Joe, ale prawda okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, bo co powiecie na to, że zabójca był o krok od nich, pracował w środowisku policjantów, miał dostęp do akt ... i stał się klonem Joe Pike ... .
Tego autora polecam również książki pod tytułem "Pierwsza zasada" i "Zakładnik", których bohaterami także jest Joe Pike i Elvis Cole.


Sara Braedel "Bogini zemsty" / Prószyński i S-ka 2014 / s.469
Luise Rick pracuje w wydziale zabójstw, pewnego dnia dzwoni do niej przybrany syn i informuje o przemocy jaka miała miejsce na imprezie klasowej, która odbyła się w klubie żeglarskim, ale czy ta napaść jest przypadkowa ? Czy inne wydarzenia mające miejsce zaraz po tej feralnej nocy są ze sobą związane ? Czy coś je łączy ... a może ktoś ? Ciąg zagadek, pojawiających się co krok nowych wątków, spraw do wyjaśnienia. Zapewniam, że z tą lekturą nie będziecie się nudzić ;) Polecam także tej autorki pozycję pod tytułem"Tylko jedno życie", a ja wiem, że na inne jej książki będę polować w bibliotece ;)






Lee Child "Jack Reacher. Nieprzyjaciel" / Albatros 2013 / s.479
Pierwsza część przygód Jacka Reacher'a gdy przebywa on jeszcze w wojsku jako major. Tuż przed nowym rokiem został przeniesiony do Fort Bird, jak się później okazuje nie on jeden. Wszystkie przeniesienia podpisał ich dowódca, ale ... podpis został sfałszowany, ale przez kogo i po co? Tuż po przeniesieniu zostaje znalezione ciało generała, jednak i tu nie jest łatwo, bo zmienia się dowódca Reacher'a i karze zakończyć śledztwo. Jednak Reacher łamie rozkaz, gdyż kolejne ciało zostaje znalezione w bazie, czy mają ze sobą coś wspólnego ... sprawa jest trudna, gdyż niektóre ślady według niektórych prowadzą do samego Reacher'a. Czy oczyści się z zarzutów ?
Bardzo lubię serie z Jack'iem, każda jedna jest ciekawa i wciągająca, dlatego zawsze w bibliotece sprawdzam czy pojawiło się coś co nie czytałam ;) Z tej serii przeczytałam: "Poziom śmierci", "Wróg bez twarzy", "Podejrzany", "Bez litości", "Elita zabójców", "Nic do stracenia", "Czasami warto umrzeć", "Poszukiwany". A na domowej półce czekają w kolejce "Nigdy nie wracaj" i "W tajnej służbie".

A wy czytaliście którąś z tych książek, albo coś tych autorów ? ;)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Święta w zdjęciach

Święta minęły bardzo szybko za to przyjemnie, zwłaszcza, że można było odpocząć.
Prezenty trafione, więc to jeszcze bardziej mnie cieszy. Mamie kupiłam t-shirt, top i szal z których jest zadowolona, tacie t-shirt, dezodorant i książkę, co mu bardzo odpowiada, a jak im odpowiada to i mnie ;) Ja część prezentu dostałam już wcześniej, bo tata dołożył mi do telefonu, z którego jestem bardzo zadowolona ;) A od mamy dostałam tunikę/sukienkę, która jest rewelacyjna! I torba, która jest idealna na moje logopedyczne pomoce, a dla dzieci podczas zajęć to zaczarowany worek ;)
 
 Od G. dostałam koronkową sukienkę, na zdjęciu wygląda koszmarnie, ale założona jest bardzo ładna, dopasowana, a dół rozkloszowany.
 Oraz spódniczkę.
 A ode mnie G. dostał koszulę i masę słodyczy.

Po świętach wybrałyśmy się z mamą na wyprzedaż do Home&You i cóż ... skorzystałyśmy z okazji.
Ja sobie kupiłam duża miskę serduszko, moja mama wcześniej sobie taką kupiła, miała byś wspólna, ale jakoś się na to nie zapowiadało, tak więc ja już sobie zainwestowałam na przyszłość. Idealna będzie do kompletu do moich czterech mniejszych serduszkowych miseczek.
Słodki różowy serduszkowy kubeczek ;) A do niego puszka.
Poszewka na poduszkę, niestety nie było w kolorze koca, który widać w tle, ale i tak uwielbiam i beże i szarości, więc jestem bardzo zadowolona z tego zakupu zwłaszcza, że są bardzo milutkie. Mama kupiła sobie takie tyle, że fioletowe.
A koc zafundowała mi mama. Niestety kotka nasza się pogniewała, bo nie lubi tego koca woli stary.
A oprócz tego mama zafundowała nam wszystkim pościele, ja z mojej jestem bardzo zadowolona.
Oraz by w święta i zimowe dni było milej świąteczne kubeczki.
I bombki na choinkę.
 A na koniec moja ozdoba na stoliczku. Teraz już jest inna serwetka bardziej zimowa.
 Oraz pierniczkowy łoś - prezent od przedszkolaka.


czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok ...

Mam nadzieję, że miło spędziliście noc Sylwestrową ;)
My w tym roku po raz pierwszy od trzech lat spędziliśmy go tylko we dwoje. Początkowo szukaliśmy hotelu na jakiś wyjazd, ale zrezygnowaliśmy i po prostu zaoszczędziliśmy pieniądze ;)
Przygotowałam tortille, zrobiliśmy małe zakupy i włączyliśmy programy muzyczne i bawiliśmy się. Tańcząc szybko czas nam minął i o 23 zebraliśmy się i pojechaliśmy pod Katowicki Spodek na fajerwerki. Fajny był widok, chociaż mam wrażenie, ze trzy lata temu były efektowniejsze. Jedyne co to denerwowali mnie gówniarze rzucający w tłumie petardy pod nogi. Ale gdy fajerwerki ustały wróciliśmy do domu i ... poszliśmy spać ;) I tak spokojnie, bezalkoholowo i miło spędziliśmy czas.

Mam nadzieję, że nadchodzący rok będzie równie udany co ten, a nawet lepszy!
W poprzednim roku wiele mnie omijało przez studia zaoczne, przez co też i znajomości się pourywały ... niezbyt miło. Ale w ten nowy rok wchodzę z uśmiechem i wolnymi weekendami! A co! Przede wszystkim mam więcej czasu dla G. Na pewno pozytywami tego roku było wykonanie zaproszeń dla Ani i K, a także uczestnictwo w ich ślubie! Który był najlepszym na jakim byłam! Wakacje z G. spędzone w Zakopanym w pięknym hotelu, gdzie mimo pogody w kratkę udało nam się podziwiać piękne widoki ;)

W nadchodzącym roku mam zamiar przyłożyć się do ćwiczeń, ale co z tego będzie nie wiem. Nie raz sobie to obiecałam, ale z ćwiczeniami to u mnie ciężko ;) Ale trzeba się wziąć w garść!

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!