wtorek, 10 lutego 2015

"Pani Parłinka"

Jak wiecie bądź i jeszcze nie pracuję w przedszkolu. A kopalnia humory są ... oczywiście dzieci ;)
W sumie trochę humoru przedszkolnego się nazbierało, na pewno z niektórych rzeczy nie będziecie reagować tak jak ja (prawie tarzając się po ziemi i rycząc ze śmiechu), ale niektóre rzeczy trzeba po prostu widzieć na własne oczy!
* Ze świeżych spraw w zeszłym tygodniu byłam w grupie głównie z maluchami (3 - 4 latki) i tematem były bajki. W jeden dzień przedstawiali Jasia i Małgosię - oczywiście to była improwizacja z pomocą nauczyciela, gdybym wiedziała, że przy tym będzie taki ubaw nagrałabym, ale Baba-Jaga była rewelacyjna w efekcie czego pękałam ze śmiechu! Najlepsze były akcje jak dzieci stały, na twarzy skupienie, a po chwili pytanie "To co teraz?", albo jak Baba-Jaga miała być wrzucona do pieca :D Na następny dzień przedstawiali kolejną bajkę i znowu obsada rewelacja choć mieli ułatwienie, z powodu podkładu, ale to już nagrałam:)
* Także sytuacja z zeszłego tygodnia Marta (3-latka) dała mi obrazek, brzmiało, że dla mnie, czyli dla mnie. Położyłam na biurku i tak leżał, aż pani K. zaczęła na niego zbierać śmieci z kredek, a potem wylądował w koszu. A po chwili przybiega Marta i krzyczy "Paulina! Twój obrazek był w koszu! Jak to tak?!" - Pani K. śmiała się, że Marta zwróciła się do mnie jak do koleżanki, a ja pękałam ze śmiechu bo wyjęła obrazek z kosza na śmieci :P A najlepsze było jak musiałam przejść do innej grupy, to tym razem zabieram obrazek ze sobą, a Marta biegnie za mną i krzyczy, że ten obrazek jest dla mamy. Oczywiście znowu salwa śmiechu na sali ... .
* Pracuję w grupie 5 i 6 latków, z czego mamy jednego takiego najmniejszego i zarazem najmłodszego łobuziaka. Słodki, a zarazem diobełek nieziemski ;) Ale lubię go, bardzo sympatyczne i pozytywne dziecko ;) I wcale nie jakiś przychlebniś, przytulas czy coś oj nie, on nie z tych. Lubię go zaczepiać ale zazwyczaj - unika takich oznak sympatii - nie ze złośliwością tylko z takim łobuzerskim uśmiechem. I tak w grudniu na święta dostali od nauczycielki zestaw lekarza. i ten mój łobuziak mnie sobie upatrzyła za pacjenta. Najpierw przyszedł zmierzyć ciśnienie - diagnoza: "oj nie dobrze, za wysokie", następnie temperatura - "zdecydowanie za wysoka", przyszedł ze słuchawkami lekarskimi i osłuchuje - diagnoza "serce nie bije", po czym przychodzi ze strzykawką i robi zastrzyk, a na konie nakłada plaster ;) Mimo diagnozy - pękałam ze śmiechu ;) A na święta miałam prezent mały łobuziak przyszedł do mnie na kolana! :) A jak mi fajnie opowiadał ;)
* Wracając do maluchów to dla mało których jestem Panią Paulinką, zazwyczaj jestem Panią Parłinką :D
* Na koniec by nie było tylko o dzieciach podczas pokazu owadów, gadów i płazów jak Pan nam przedstawiał anakondę, koleżanka mówi "Ale on ma fajną sierść" :D
* A znacie takie zwierzę jak karmeloen? :P

1 komentarz: